po 13 godzinach jazdy dogorywam w lozku. tzn wszyscy trzy dogorywamy, moj malz,moja psina i ja ,
Bylam na 2 tygodniowym blogerskim odwyku i mowie wam ciezko bylo, ale przezylam i i okrutnie sie ciesze ze jestem tutaj znowu.. O pogodzie nie pisze bo same wiecie co macie i ja mialam to samo, ale sluchajcie tyle co ja uszylam przez ten czas!!!!! Za oknami szaro, buro a ja przy pieknych kolorowych materialach, szylam co sie dalo, przerabialam co sie dalo , pytanie czy rzeczy te ujza swiatlo dzienne. jadac do Polski juz czulam ze cos bedzie nie tak,zaraz po przekroczeniu bylej-niebylej granicy mielismy to
i wtedy okazalo sie ze nie tylko ze zapomnialam aparatu fotograficznego ale rowniez mojego ukochanego telefonu!!!! bylam zalamana, bo przeciez zdjecia, blog i jak to tak, nic nie pokaze, ale malz mi uswiadomil, ze mam jeszcze tablet, ktorym moge rowniez robic zdjecia....mezowie sa czasami przydatni:))
Moj domek stal otoczony zielenia, na balkonie wily sie winogrona,


moja ciekawska sunia,patrzy kto sie zbliza...
a po obu stronach balkonu powoli juz przekwital bialy bez...
wtedy jeszcze bylo fajnie slonecznie i milo nic nie zapowiadalo ze bedzie calkiem inaczej.
maluszki bawily sie z moja sunia
potem bylismy z nasza sunia dwa razy w Bielsku w klinice wterynaryjnej,bo zlapala zapalenie ucha srodkowego,zastrzyki,antybiotyki i deszcz,deszcz, deszcz, zimno,palilismy nie tylko w kominku,
ale nie narzekam, bo jak wrocilam do Bonn to jest jeszcze pogodowo gorzej.
A moze jeszcze pochwale sie moim domkiem? Ale tylko od srodka
tu jadamy i na tym stole kroje wiekszosc moich projektow...

i tym milym akcentem koncze na dzisiaj a nastepnym razem pokaze co uszylam....
Dziekuje za odwiedziny i komentarze
Bylam na 2 tygodniowym blogerskim odwyku i mowie wam ciezko bylo, ale przezylam i i okrutnie sie ciesze ze jestem tutaj znowu.. O pogodzie nie pisze bo same wiecie co macie i ja mialam to samo, ale sluchajcie tyle co ja uszylam przez ten czas!!!!! Za oknami szaro, buro a ja przy pieknych kolorowych materialach, szylam co sie dalo, przerabialam co sie dalo , pytanie czy rzeczy te ujza swiatlo dzienne. jadac do Polski juz czulam ze cos bedzie nie tak,zaraz po przekroczeniu bylej-niebylej granicy mielismy to
i wtedy okazalo sie ze nie tylko ze zapomnialam aparatu fotograficznego ale rowniez mojego ukochanego telefonu!!!! bylam zalamana, bo przeciez zdjecia, blog i jak to tak, nic nie pokaze, ale malz mi uswiadomil, ze mam jeszcze tablet, ktorym moge rowniez robic zdjecia....mezowie sa czasami przydatni:))
Moj domek stal otoczony zielenia, na balkonie wily sie winogrona,


moja ciekawska sunia,patrzy kto sie zbliza...
a po obu stronach balkonu powoli juz przekwital bialy bez...
wtedy jeszcze bylo fajnie slonecznie i milo nic nie zapowiadalo ze bedzie calkiem inaczej.
maluszki bawily sie z moja sunia
potem bylismy z nasza sunia dwa razy w Bielsku w klinice wterynaryjnej,bo zlapala zapalenie ucha srodkowego,zastrzyki,antybiotyki i deszcz,deszcz, deszcz, zimno,palilismy nie tylko w kominku,
ale nie narzekam, bo jak wrocilam do Bonn to jest jeszcze pogodowo gorzej.
A moze jeszcze pochwale sie moim domkiem? Ale tylko od srodka
tu jadamy i na tym stole kroje wiekszosc moich projektow...
i tym milym akcentem koncze na dzisiaj a nastepnym razem pokaze co uszylam....
Dziekuje za odwiedziny i komentarze